W Kościele katolickim rozpoczął się czas Adwentu, trwa on od 1 do 24 grudnia. W liście pasterskim biskupów polskich czytamy, że Adwent jest szkołą czekania. Nie jest to czas umartwień, ale porządkowania naszych sumień i naszego życia. W Adwencie oczekujemy na narodzenie Życia, które stanowi źródło i początek każdego ludzkiego istnienia i całej ludzkiej przyszłości.
Adwent pochodzi od łacińskiego słowa adventus – przyjście, przyjazd, pojawienie się monarchy, króla, zwycięskiego wodza. Adwent to określenie przyjścia Chrystusa pomiędzy ludzi, czyli narodziny, również powtórnego Jego przyjścia na końcu czasów. Mówiąc o Adwencie należy odróżnić Adwent jako czas przygotowania na Narodzenie Pańskie oraz Adwent jako celebrację chwalebnego przyjścia Chrystusa (Adwent eschatyczny). Źródeł dotyczących pochodzenia Adwentu jest stosunkowo mało, pochodzą z IV wieku i mają charakter bądź eachatyczny, bądź przygotowujący na Narodzenie Pańskie. Reforma Soboru Watykańskiego II połączyła te dwa wątki. Adwent jest, więc czasem radosnego oczekiwania. Dni od 1 niedzieli Adwentu do 16 grudnia traktują o przyjściu eschatycznym, a następnie przygotują na Boże Narodzenie. Czas Adwentu obejmuje 4 niedziele. W tym okresie w tekstach biblijnych pojawiają się głównie trzy postaci: Izajasz, ostatni z proroków – Jan Chrzciciel, NMP włączona w misterium współpracy z Bogiem w tajemnicy wcielenia Słowa Bożego.
Adwent jako czas przygotowania na Narodzenie Pańskie/Epifanię zrodził się w Hiszpanii i w Galii. Przygotowanie polegało na modlitwach, postach i częstszym uczestnictwie w zgromadzeniach liturgicznych. W Hiszpanii synod w Saragassie (380) zobowiązał do udziału w Eucharystii w okresie od 17 grudnia do 6 stycznia. Natomiast w Galii w V wieku rodzaj ascetycznego przygotowania rozpoczynano w dniu św. Marcina (11 listopada) i trwał on do Bożego Narodzenia. Zachowywano post w poniedziałki, środy i piątki. Rozwój i charakter Adwentu w Galii pozostawał pod wpływem mnichów celtyckich, miał charakter pokutny – rezygnowano z Alleluja, Gloria w Mszy św. Te Deum w Liturgii Godzin, stosowano kolor purpurowy. Bardzo mocno podkreślano wymiar eschatyczny, proponowano nawet sekwencję Dies irae na rozpoczęcie Adwentu.
Zupełnie inaczej było w Rzymie Adwent trwał 4 tygodnie i miał charakter radosnego oczekiwania na przyjście Pana. Całą organizację Adwentu zawdzięczmy papieżowi Grzegorzowi Wielkiemu, który opowiadał się za czterema niedzielami, włączając obchód Suchych Dni. Jak się utrzymuje, nie miały one związku z Bożym Narodzeniem, lecz pozostawały w relacji z dorocznymi zbiorami. W VII wieku powstały antyfony uwydatniające przygotowanie do Narodzin Pana. W VIII i IX wieku sakramentarze traktowały Adwent jako początek nowego roku kościelnego. Jednak w XII wieku liturgia Adwentu w Rzymie pozostała pod wpływem galijskim, spowodowało to przyjęcie zwyczaju opuszczenia Gloria, ale zatrzymano Alleluja, jako ślad poprzedniego charakteru Adwentu. Kościół wschodni nie ma Adwentu zna tylko krótkie, kilkudniowe przygotowanie do świąt Narodzenia Pańskiego. Charakterystyczną cechą przeżywania Adwentu w Polsce jest celebracja Mszy św. zwanych roratami. Do zwyczajów Adwentowych należą m.in. adwentowy wieniec, świeca roratna – roratka. Przyjmuje się, że świeca roratnia symbolizowała NMP jako Jutrzenkę „przed przyjściem” Słońca – Jezusa Chrystusa. Do rozpowszechnienia się rorat w Polsce przyczyniły się stowarzyszenia religijne i bractwa.
Z Adwentem łączy się adwentowy wieniec, upleciony z sosny lub jodły, zawieszany w kościołach lub domach z czterema świecami i fioetowo-czerwoną kokardą. Zwyczaj zawieszania wieńca adwentowego pochodzi z krajów protestanckich. W Polsce zaczął się on rozpowszechniać od lat pięćdziesiątych XX w. Symbolika adwentowego wieńca jest wielowarstwowa. Cztery świece umieszczone w wieńcu wskazują na stopniowe zbliżanie się Jezusa – Prawdziwej Światłości. Zielone gałązki to znak życia oraz wspólnoty. Cały wieniec jest znakiem nadziei. Wieniec to również znak wspólnoty chrześcijańskiej czuwającej na modlitwie i w radości oczekującej Pana. Wstęgi koloru czerwno-filoetwego przyczepione do wieńca wyrażają z jednej strony radość oczekiwania, a z drugiej wskazują na konieczność wewnętrznego, moralnego przygotowania na przyjście Jezusa Chrystusa.
Wykorzystano:
„Wierzę w Syna Bożego”: List Pasterki Episkopatu Polski na Adwent Roku Pańskiego 2013.
Leksykon liturgii. Red. B. Nadolski. Poznań: Pallottinum 2006.
fot. http://www.sxc.hu
Tekst: Ewelina Bal, absolwentka teologii oraz Studiów Komunikowania Społecznego i Dziennikarstwa KUL, doktorantka KUL.
„Ta prosta i głęboka modlitwa może być odmawiana indywidualnie i wspólnotowo, dostosowana jest do potrzeb osób z wszystkich środowisk i o różnej formacji kulturowej. Jest to modlitwa maryjna, ale zarazem chrystologiczna, ponieważ rym nadaje jej rozważanie życia Chrystusa. Maryja prowadzi nas do Chrystusa! Powtarzając dobrze znane i drogie sercu modlitwy – „Ojcze nasz”, „Zdrowaś Maryjo” i „Chwała Ojcu” – człowiek skupia się na rozważaniu tajemnic zbawienia i przedstawia Bogu, za wstawiennictwem Maryi, potrzeby własne i całej ludzkości, prosząc Chrystusa o siły by mógł bardziej konsekwentnie i wielkodusznie żyć Ewangelią. Kiedyś powszechny był zwyczaj odmawiania Różańca w rodzinie. Jak dobroczynne owoce przynosiłaby ta praktyka dzisiaj! Maryjny Różaniec oddala niebezpieczeństwo rozpadu rodziny, jest niezawodną więzią jedności i pokoju” (Jan Paweł II Castel Gandolfo, 1 października 1995 r.).
I. Geneza nazwy.
Pochodzenie nazwy jest niepewne. Wysunięto wątpliwą hipotezę, że różaniec jest projekcją sanskryckiego japanama, co może znaczyć zarówno zbiór modlitw jak i zbiór róż. Najprawdopodobniej swoją nazwę zawdzięcza tzw. w średniowieczu Marienminne i nacechowanej nią poezji maryjnej. W dojrzałym średniowieczu przyjęto, że róża była ulubionym symbolem Matki Bożej. Świadczą o tym liczne rymowane psalteria, wiersze maryjne z jedną lub trzema quinguagenami (50 lub 150 strof), ze stale powtarzanym pozdrowieniem: „witaj Różo”. Nazwę różaniec wyjaśnia również rozpowszechniony w kilku krajach Zachodu zwyczaj używania tego słowa na określenie pewnego ważnego składnika średniowiecznego stroju lub ozdoby: wieńca nakładanego na głowę. Wieniec czy wianuszek z klejnotów, szlachetnego metalu lub świeżych kwiatów stanowił stały składnik stroju kobiet i mężczyzn. W XIII wieku przeniesiono ten świecki zwyczaj w sferę kultu maryjnego. Obraz Maryi był przez Jej czcicieli zdobiny wieńcem kwiatów. Istnieje również legenda O wieńcu róż dla Maryi czy O mnichu w wieńcu z róż. Zgodnie z nią pewien gorliwy czciciel Maryi splatał Błogosławionej wieniec z róż, by przyozdobić statuę Madonny. Pewnego dnia miał on widzenie w którym Maryja powiedziała mu, że bardziej radowałaby się innym wieńcem róż (różańcem). Różaniec miał być modlitwą, w której wierni powtarzają 50 razy modlitwę Ave Maria. Te modlitwy natomiast stawałyby się w dłoniach Matki Bożej różami, z których splatałaby sobie najpiękniejszy wieniec.
II. Historia modlitwy.
Praktyka powtarzania modlitw określoną ilość razy jest stara występuje również w religiach niechrześcijańskich. W Kościele wschodnim był zwyczaj odmawiania modlitwy Jezusowej. Modlitwa ta polegała na nieustannym powtarzaniu zdania: „Panie Jezu Chryste zmiłuj się nade mną”. Również Ojcowie Pustyni (III-V w.) uważali modlitwę nieustanną za główny program każdego dnia. Na powstanie modlitwy różańcowej niewątpliwie miał wpływ zwyczaj odmawiania przez mnichów Psałterza. We wczesnym średniowieczu nieliczni wykształceni mieli rękopisy z Psalmami i mogli zrozumieć łacińską wersję. Natomiast chrześcijanie oraz mnisi, którzy nie umieli pisać zaczęli zastępować Psalmy formułami modlitewnymi „Ojcze nasz” a od XII wieku „Zdrowaś Maryjo”. Tym samym rozpoczął się zwyczaj odmawiania 50 „Zdrowaś Maryjo” za pomocą sznurka do liczenia. Warto podkreślić, że znane świadectwo powtarzania „Zdrowaś Maryjo” pochodzi najwcześniej z IX w. Natomiast w XIII w. powszechne stało się powiązanie tej modlitwy z „Ojcze nasz”. W tak powstałej dwuczęściowej modlitwie upatruje się krótką formułę wiary chrześcijańskiej, która odsłania prawdę chrystologiczną. W XIV wieku zaczęto dodawać do Ave imię Jesus oraz końcowe Amen. W dojrzałym oraz późnym średniowieczu łączyło się imiona Jezusa i Maryi. Mistrzowie życia duchowego (św. Anzelm z Canterbury, św. Bernard z Clairvaux, św. Franciszek z Asyżu, św. Bonawentura) wzywają Maryję, aby mówić o Jezusie i modlić się do Jezusa, kiedy pozdrawiają Matkę Bożą. Od XIII wieku „Zdrowaś Maryjo” stało się we właściwym sensie modlitwą do Jezusa, gdyż zostało związane z kultem Imienia Jezus. Późnośredniowieczne rozważanie cierpień i życia Jezusa wespół z modlitwą „Zdrowaś Maryjo” stworzyło „Różaniec o życiu Jezusa”. Ważnym etapem był podział na dziesiątki, którego dokonał kartuz Henryk Eger dr Calkar. Konkretna forma tej modlitwy z medytacją poszczególnych tajemnic rozwinęła się w początku XV w. Po Soborze Trydenckim modlitwa różańcowa stała się praktyką wszystkich chrześcijan wówczas ograniczono ją do pięciu dziesiątek. Na początku XVI w. Albert da Castell wyznaczył 15 tajemnic do rozważenia. Papieże Pius V oraz Grzegorz XIII ustanowili, że w pierwszą niedzielę października Kościół będzie obchodził uroczystość różańcową.
Jan Paweł II określany był „Papieżem różańca”. Już na początku swojego pontyfikatu (29 X 1978) powiedział: jest to modlitwa, którą bardzo ukochałem. Przedziwna modlitwa! Przedziwna w swojej prostocie i głębi zarazem. Powtarzamy w niej wielokrotnie te słowa, które Maryja usłyszała z ust Archanioła i z ust swojej krewnej, Elżbiety. Do tych słów dołącza się cały Kościół. Można powiedzieć, że różaniec staje się jakoby modlitewnym komentarzem do ostatniego rozdziału konstytucji Lumen gentium Soboru Watykańskiego II, mówiącego o przedziwnej obecności Bogarodzicy w tajemnicy Chrystusa i Kościoła. Oto, bowiem na kanwie słów Pozdrowienia Anielskiego (Ave Maria) przesuwają się przed oczyma naszej duszy główne momenty z życia Jezusa Chrystusa. Układają się one w całokształt tajemnicy radosnych, bolesnych i chwalebnych. Jakobyśmy obcowali z Panem Jezusem poprzez – można by powiedzieć – serce Jego Matki. Równocześnie zaś w te same dziesiątki różańca serce nasze może wprowadzić wszystkie sprawy, które składają się na życie człowieka, rodziny, narodu, Kościoła, ludzkości. Sprawy osobiste naszych bliskich zwłaszcza tych, którzy nam są najbliżsi, tych, o których się troszczymy. W ten sposób ta prosta modlitwa różańcowa pulsuje niejako życiem ludzkim” (Anioł Pański z papieżem Janem Pawłem II, Kraków 1983).
Wykorzystano:
W. Zyzak. Różaniec. W: Leksykon duchowości katolickiej. Red. M. Chmielewski. Lublin-Kraków: Wydawnictwo ”M” 2002 s. 768-773.
Fot. Ewelina Bal
Tekst: Ewelina Bal, absolwentka teologii oraz Studiów Komunikowania Społecznego i Dziennikarstwa KUL, doktorantka KUL.
Kiedy patrzymy na wizerunek jakiegoś świętego, jesteśmy przekonani, że jego życie opierało się na wiecznym skupieniu i melancholii. Czasami mówimy do rodziny: patrz, jaki on jest poważny! Czy nie było mu smutno w życiu? Nie, nie było. Święci bowiem, pomimo swojej drogi świętości, mieli niesamowite poczucie humoru, które szokuje do dziś.
Pierwszym przykładem takiego świętego jest oczywiście Ojciec Pio, znany ze swej skłonności do lekkiej nawet humorystycznej złośliwości. Był duszą towarzystwa, ale czy tak można nazwać człowieka świętego? Na pewno jest to sprzeczne z ogólnym i bardzo stereotypowym patrzeniem na osobę świętą. Przecież sam Bóg, dzięki autorom natchnionym kazał napisać i przekazać bardzo prostą prawdę: "Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Przeciw takim /cnotom/ nie ma Prawa" (Ga 5,22-23). Dzięki temu ludzie posiadają, a co ważniejsze – rozumieją wartości, które są im przekazywane.
Ojciec Pio rozumiał istotę radości. Wiedział, jak z niej korzystać, umiał się nią dzielić. Bawił ludzi, a jednocześnie nauczał ich. Ten sposób był dużo lepiej przyjmowany, niż ciągle kazania, które są niezrozumiałe do końca dla wszystkich. Treści teologiczne są trudne do zgłębienia nawet dla tych, którzy je studiują.
Dzięki radości można zjednywać sobie ludzi, kochać ich niejako na nowo. Dzięki niej prawidłowo rozwija się społeczeństwo, inaczej, lepiej dorasta młodzież. Jak wyglądałby świat, gdyby ludzie patrzyli na siebie okrutnym wzrokiem, wiecznie oceniali i traktowali grymasami? Wtedy radość świętych na pewno by nie pomogła.
Powracając do tematu świętych uśmiechniętych. Niektórzy święci zapewne uśmiechają się do nas litościwie z nieba. Uśmiecha się tak między innymi św. Filip Nereusz, któremu ludzie zrobili małego psikusa. Mianowicie został uznany za najśmieszniejszego i najradośniejszego świętego. A jednak ludzie uparli się, by na obrazach był czasem ponurym, zapatrzonym w Boga człowiekiem. Czymże się kierowali ci ludzie? Jakimś rodzajem nowoczesnej i udziwnionej kary? Czy może próbowali iść w kierunku św. Filipa i być także niepoważnymi, a nawet zabawnymi? Tego do końca nie wiemy, ale wierzymy, że ludzie ci mieli tylko dobre intencje. Dla takiego świętego przecież to kolejny powód do śmiechu.
Więc czemu dobro jest tak bardzo ważne w życiu każdego z nas? Czemu to nie jest błahostka, fraszka? I czemu mamy się nią dzielić, bo przecież jest bardziej niż zaraźliwa. Św. Filip twierdził, że diabeł boi się śmiechu. Radość jednoczy, nie dzieli. Jest to broń przeciw wszelkiemu złu. Przez radość stwarzamy w ludziach poczucie więzi międzyludzkich. Tworzymy jedną, ale wielką rodzinę.
A więc śmiejmy się razem.
Angelika Dłubak
Papież Jan Paweł II rozwinął katolicką naukę społeczną o pracy. Znał on doskonale trudy i radości pracy fizycznej oraz problemy ludzi, gdyż jako młody człowiek sam pracował jako robotnik w kamieniołomie oraz fabryce chemicznej. Swoje nauczanie o pracy zawał w encyklice Laborem exercens. Jan Paweł II wielokrotnie przypominał, że praca jest przede wszystkim współpracą z Bogiem w doskonaleniu przyrody, zgodnie z przykazaniem biblijnym, czynienia sobie ziemi poddaną (por. Rdz 1,28). Stwórca chciał, by człowiek był odkrywcą, zdobywcą, panem ziemi i mórz, tak by człowiek odzyskał swą prawdziwą wielkość „partnera Boga”. Papież podkreślał, że praca jest szlachetna i święta: jest tytułem suwerenności człowieka nad stworzeniem. Praca poza tym jest środkiem jedności i solidarności, który czyni ludzi braćmi, uczy ich współdziałania oraz umacnia w zgodzie. Praca pobudza nie tylko do zdobywania rzeczy materialnych, ale przede wszystkim do zdobywania nadziei, wolności i miłości.
Zdaniem Papieża problematyka ludzkiej pracy sprowadza się nie tylko do techniki i ekonomii, ale do jej kategorii podstawowej, którą jest człowiek. Jan Paweł II wielokrotnie podkreślał pracę jako każdą działalność, jaką człowiek spełnia, bez względu na jej charakter i okoliczności. To znaczy każdą działalność człowieka, którą za pracę uznać należy pośród całego bogactwa czynności, do jakich jest zdolny i dysponowany poprzez samą swoją naturę, poprzez samo człowieczeństwo. W ujęciu podmiotowym pracy zwracał Papież uwagę na dwa zasadnicze wymiary: osobowy i społeczny. Punktem początkowym i końcowym nauczania o pracy jest człowiek. Jan Paweł II wielokrotnie podkreślał „praca to znaczy człowiek pracujący”. W czasie przemówienia do przedstawicieli świata pracy 19 marca 1994 roku podkreślił, że najważniejszym owocem pracy jest sam człowiek. Poprzez pracę człowiek kształtuje samego siebie, odkrywa swoje możliwości i rozwija je. Zatem praca ludzka jest ściśle związana z osobą, to właśnie ona wyróżnia człowieka wśród reszty stworzenia. Praca jest podstawowym wymiarem ludzkiego bytowania, z którego życie człowieka jest zbudowane i z którego czerpie godność. Oprócz podmiotowości Jan Paweł II podkreśla godność podmiotu pracującego. Papież naucza, że nie da się wypowiedzieć prawdy o człowieku, nie pamiętając, że jest przez Boga stworzony i odkupiony. Każda praca realizuje się przez ludzki czyn, poprzez działanie osoby. Praca naznaczona jest znamieniem godności człowieka. Bardzo ważne jest, aby zawsze podnosiła godność ludzkiej osoby, a nie ją poniżała.
Warto podkreślić, że praca ludzka ma aspekt społeczny. Człowiek jako istota społeczna nie może osiągnąć doskonałości samotnie, w oderwaniu od innych. Społeczny podział pracy odzwierciedla naturalne zróżnicowanie uczestników życia społecznego. Mnogość wykonywanych zawodów, pełnione funkcje społeczne, które zakładają różnorodne predyspozycje i umiejętności poszczególnych ludzi. Poprzez prace człowiek staje się bardziej człowiekiem. Jan Paweł II wskazując na społeczny wymiar pracy rozpatruje go w odniesieniu do rodziny jako najmniejszej i jednocześnie najważniejszej społeczności będącej podstawą zbiorowości ludzkiej. Praca stanowi warunek wstępny zdobywania środków niezbędnych do utrzymania rodziny. Przede wszystkim jest źródłem jej wartości. Praca warunkuje istnienie rodziny dając możliwość wychowania i rozwoju poszczególnych jej członków.
W encyklice o pracy ludzkiej Laborem exercens Jan Paweł II sformułował tezę, że „praca stanowi klucz, poniekąd najistotniejszy klucz do całej kwestii społecznej”. Na podstawie tej tezy możemy powiedzieć, że Kościół mówiąc, iż praca jest kluczem do kwestii społecznej, wcale nie chce rozwiązywać wszystkich szczegółowych problemów związanych z pracą jako taką. Kościół uważa za swoje zadanie stałe przypominanie o godności i prawach ludzi pracy oraz piętnowanie takich sytuacji, w których bywają one gwałcone. Stara się tak oddziaływać na bieg przemian w świecie, aby wraz z nimi dokonywał się prawdziwy postęp człowieka i społeczeństwa. Praca ludzka stanowi klucz, i to chyba najistotniejszy klucz do całej kwestii społecznej, tylko wtedy, gdy staramy się ją widzieć naprawdę pod kątem dobra człowieka.
Papież Polak podkreślał znaczenie solidarności i współpracy w środowisku pracy. Solidarność to zasada życia społecznego oraz postawa moralno-społeczna. W książce Osoba i czyn czytamy, że solidarność jest naturalną konsekwencją faktu, iż człowiek bytuje i działa wspólnie z innymi. Zauważyć należy, że działanie w ramach wspólnoty jest działaniem na rzecz dobra wspólnego. Solidarność oznacza „stałą gotowość do przyjmowania i realizowania takiej części, jaka każdemu przypada w udziale z tej racji, że jest członkiem określonej wspólnoty. Człowiek solidarny nie tylko spełnia to, co do niego należy z racji człowieczeństwa wspólnoty, ale czyni to dla dobra całości, czyli dla dobra wspólnego”. Można, zatem stwierdzić, że dla Papieża solidarność jest szczególnym rodzajem więzi z ludźmi. Wyraża się to m.in. stwierdzeniem: „wszyscy z wszystkimi” i „wszyscy dla wszystkich”. One oznaczają, że człowiek wiąże się z drugim człowiekiem jako jednostką i wspólnotą osób tworząc tzw. „my” – wspólnotę. Wspólnotowość i jedność są, zatem elementami konstytutywnymi pojęcia solidarności.
Solidarność jest zasadą, która jednoczy ludzi ze sobą we wspólnym dążeniu ku wartościom, powinna być realizowana w pomocnym czynie w otwarciu na potrzeby drugich. Jednak należy pamiętać, że solidarność nie oznacza i nie może nigdy oznaczać jakoby zastępowania człowieka w jego obowiązkach, gdyż to naruszałoby jego podmiotowość. Solidarność z jednej strony oznacza, więc najpierw: pozwolić mu działać, pozwolić samodzielnie uczestniczyć, a to znaczy ostatecznie pozwolić mu się rozwijać poprzez wypełnianie tego, co do niego należy. Trzeba podkreślić, że solidarność to bycie razem.
Wykorzystano:
Paweł II. Laborem exercens.
Jan Paweł II. Praca jako odpowiedź dana Panu Bogu. Anioł Pański 27. IX. 1981 L' Osservatore Romano 2 1981 9/21.
Jan Paweł II. Praca, która jest drogą wyzwolenia. Spotkanie z mieszkańcami „barrios” Bogota 3 VII 1986. L' Osservatore Romano 7 1986 7/81.
Jan Paweł II. Praca człowieka jest darem dla innych. Przemówienie do przedstawicieli świata pracy 19 III 1994 L' Osservatore Romano 15 1994 5/163.
Praca kluczem polityki społecznej: materiały z sympozjum w 25-lecie wydania encykliki Laborem exercens Jana Paweł II. Wyd. Towarzystwo Naukowe KUL. Lublin 2007.
Encyklopedia Nauczania Społecznego Jana Pawła II. Red. A. Zwoliński. Radom 2003.
fot. http://www.sxc.hu
Autor: Ewelina Bal, absolwentka teologii oraz Studiów Komunikowania Społecznego i Dziennikarstwa KUL, doktorantka Edukacji medialnej KUL.
Święty Szymon jest najmniej znanym z grona Dwunastu. Ewangelia – poza jednym wyjątkiem – wspomina o nim wyłącznie, gdy wymieniane są imiona Apostołów. Ewangeliści Mateusz i Marek nadają mu tytuł Kananejczyk (Mt 10,4; Mk 3,18) tłumaczony w ostatnich wydaniach Biblii Tysiąclecia jako Gorliwy. Wcześniej sugerowano że Szymon Kananejczyk pochodził z Kany Galilejskiej i był to właśnie ów młodzieniec, na którego weselu Chrystus przemienił wodę w wino. Łukasz nadaje mu wprost przydomek Zelotes, czyli Gorliwy (Łk 6,15). Jak sugerują niektórzy bibliści, może on świadczyć również o tym, że Szymon należał przed przystąpieniem do grona Apostołów do stronnictwa zelotów. Przydomek Gorliwy może też oznaczać szczególną surowość Szymona w zachowywaniu przepisów prawa mojżeszowego i zwyczajów narodu.
U Mateusza i Łukasza Szymon pojawia się jako jedenasty, po św. św. Jakubie Młodszym (synu Alfeusza) i Judzie Tadeuszu, a przed Judaszem Iskariotą. W Pismach św. Łukasza (Łk 6,15; Dz 1,13) Szymon pojawia się pomiędzy Jakubem i Judą. Jako że Jakub i Juda byli kuzynami Jezusa, wnioskuje się, że również Szymon mógł mieć z Jezusem jakieś pokrewieństwo – tak sugeruje fragment Ewangelii Mateusza: Czyż nie jest On synem cieśli? Czy Jego Matce nie jest na imię Mariam, a Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? (Mt 13,55).
Tradycja również nie jest szczególnie bogata w podania o Szymonie Apostole. Według części tradycji miał on być bratem Jakuba i Judy i zostać biskupem Jerozolimy po męczeńskiej śmierci Jakuba Młodszego. Wedle tych przekazów został zamordowany za cesarza Trajana, przeżywszy przeszło sto lat. Inne przekazy mówią jednak, że Szymon Apostoł nie jest tożsamy z trzecim biskupem Jerozolimy o tym samym imieniu i nie jest krewnym Jezusa. Wedle tej tradycji Szymon miał głosić Ewangelię wspólnie z Judą Tadeuszem i wspólnie z nim ponieść śmierć męczeńską. Właśnie dlatego ich święto obchodzone jest wspólnie.
W ikonografii Szymon przedstawiany jest z księgą, kotwicą, palmą, piłą drewnianą, którą miał być rozcięty, z toporem lub włócznią.
Niewiele więcej wiemy o Świętym Judzie Tadeuszu. Ewangelie przekazują, że nosił przydomek Tadeusz, czyli Odważny. Był bratem św. Jakuba Młodszego (zob. np. Dz 1,13). Ewangelista Jan przekazuje, że Juda podczas mowy pożegnalnej Jezusa zapytał Go: Panie, cóż się stało, że nam się masz objawić, a nie światu? (J 14,22). Niektórzy przypuszczają, iż może to świadczyć, iż do grona uczniów Jezusa Juda przyłączył się początkowo dla zrobienia kariery.
Judę znamy nieco głębiej niż Szymona, ponieważ jest on autorem listu, który wszedł do kanonu Nowego Testamentu. W liście sam określa siebie bratem Jezusa. Napisał go po śmierci św. Jakuba (po 62 r.) i na pewno przed rokiem 67, ponieważ z fragmentów tego listu korzysta św. Piotr. Podobnie jak List św. Jakuba, List św. Judy jest skierowany do wspólnot judeochrześcijańskich. Zredagowany został stylem surowym, przypominającym proroków Starego Testamentu. Juda zachęca do walki o wiarę, wskazując przykłady wzięte z ST i tradycji żydowskiej.
Według św. Hieronima Tadeusz głosił naukę chrześcijańską w okolicach Edessy, według św. Paulina z Noli na terenie Libii, zaś św. Wenancjusz Fortunat wskazuje na miejsce nauczania Mezopotamię i Persję, gdzie apostoł poniósł męczeńską śmierć wraz ze św. Szymonem.
Kult św. Judy ożywił się szczególnie od XVIII w. na terenach Austrii i Polski. Popularne stało się tu nabożeństwo do św. Judy Tadeusza jako patrona od spraw beznadziejnych. W ikonografii ukazywany jest z mandylionem przedstawiającym wizerunek Jezusa. Jako że był krewnym Jezusa, na niektórych obrazach jest do niego niezwykle podobny. Atrybutami Świętego są m.in. barka rybacka, kamienie, krzyż oraz maczuga, miecz i pałki, którymi został zabity.
Świętym Szymonowi i Judzie w bazylice Świętego Piotra przeznaczono wspólną kaplicę, w której znajdują się relikwie apostołów. Obecnie jest to jednocześnie kaplica Najświętszego Sakramentu.
Święty Szymonie Apostole, dodawaj nam odwagi, abyśmy gorliwie głosili Ewangelię swoim życiem, niezależnie od czyhających na nas przeciwności.
Święty Judo Tadeuszu, wspieraj nas szczególnie wtedy, gdy sprawa, o którą prosimy, wydaje się już być przegrana. Dodawaj nadziei i wypraszaj u Boga potrzebne łaski.
Święci Apostołowie Szymonie i Judo, módlcie się za nami!
Paweł Pomianek
źródło: www.dziennikparafialny.pl