Mariusz Grudzień – Dyrektor Festiwalu Polonijnych Zespołów Folklorystycznych. Człowiek, który od trzydziestu lat zajmuje się Polonią i dba o to, aby polskość była obecna poza granicami kraju. Krzewienie kultury polskiej to bardzo odpowiedzialna sprawa. Festiwal, który raz na trzy lata odbywa się w stolicy Podkarpacia jest ewenementem na skalę światową. O organizacji, atmosferze i o randze Festiwalu rozmawiamy z Panem Dyrektorem na kilka dni przed przyjazdem ogromnej rzeszy uczestników z różnych stron świata.
Nadszedł kolejny rok, w którym odbędzie się Festiwal Polonijnych Zespołów Folklorystycznych. Proszę powiedzieć czy wszystko jest gotowe na przyjazd uczestników?
Nigdy nic nie wiadomo, dopóki nie rozpocznie się Festiwal. Zawsze mogą zdarzyć się sytuacje, które wymagają podejmowania nowych decyzji, tak przed, jak i w trakcie trwania Festiwalu. Może nam się wydawać, że wszystko mamy, a coś może jeszcze być do zrobienia. Generalnie sprawy organizacji mamy już za sobą np. zakwaterowanie, wyżywienie, transport, jak też stronę wizualną Festiwalu. Właśnie dzisiaj będą zamieszczane plakaty w mieście, a także możemy powiedzieć, że transmisje z Festiwalu będzie robić Telewizja Polonia. Będą transmitowane dwa główne koncerty tj. "Folklor Narodów Świata" i „Koncert Galowy ". Co do organizacji to wiadomą rzeczą jest, jakie zespoły przyjeżdżają na tegoroczny Festiwal, a tak naprawdę to dowiemy się tego, jak już przyjadą.
Czy chętnie przyjeżdżają do swojego kraju pochodzenia rodacy, którzy na co dzień mieszkają poza Polską?
Panie redaktorze – wystarczy popatrzeć na ilość zespołów, które się zgłosiły oraz na te zespoły, które przyjadą (nie wszystkie ze zgłoszonych będą na Festiwalu). Gdyby oni sami nie chcieli, to by nie przyjeżdżali. To właśnie dzięki nim – tym młodym ludziom, którzy chcą tu być obecni i chcą współtworzyć tę imprezę - istnieje ten Festiwal.
A jaka atmosfera panuje wśród uczestników? Przecież to różnorodna kultura, inne zwyczaje.
Trudno jest mi oceniać, ale oni sami twierdzą, że jest bardzo miła i sympatyczna atmosfera wśród uczestników zespołów. Ja nie chciałbym oceniać imprezy, którą organizujemy, bo nam może się wydawać, że jest wspaniała atmosfera, a odbiór może być inny. Z tego, co oni mówią i jeśli są to szczere opinie – to są zadowoleni. Wiadomo, że są osoby, które mają swoje zastrzeżenia, ale robiliśmy ostatnio takie wewnętrzne badania i ankiety i wykazały one pozytywne opinie – tak, że jest wszystko w porządku.
Odnośnie niespodzianki, jaka nas czeka podczas Festiwalu to wiem, że w tym roku wystąpi zespół, który nie składa się z Polonii, a jest to zespół ze Szwajcarii składający się z rodowitych Szwajcarów.
Tak, to prawda. W tym roku wystąpi zespół ze Szwajcarii - Volkstanzkreis Zurich. Poprosiliśmy ten zespół, który będzie w roli gościa na tegorocznym Festiwalu. Bardzo są ciekawi tego, jak tu jest i jak wygląda nasz Festiwal. Jesteśmy ciekawi, jaka będzie ich ocena. Planujemy podjąć współpracę ze Szwajcarią w dziedzinie kultury. Oprócz tego również ze Szwajcarii będzie obecny polski zespół „Piast”.
Jakiej rangi jest ten Festiwal i jakie ma znaczenie na krzewieniu kultury polskiej na świecie?
Ten Festiwal Polonijnych Zespołów Folklorystycznych ma znaczenie w kilku aspektach. Po pierwsze – utrwalenie tożsamości narodowej w krajach osiedlenia tych młodych ludzi, bo część się tam urodziła. Po drugie ma ogromne znaczenie nauki języka polskiego, bo wszystkie przyśpiewki są po polsku. Na próbach również rozmawiają w naszym ojczystym języku. Po trzecie poznają region południowo-wschodniej Polski, a ma to znaczenie w promowaniu Podkarpacia i miasta Rzeszowa. Po czwarte – konsoliduje ludzi związanych z folklorem, kulturą. Muszę zaznaczyć, że jest to ruch amatorski, a nie komercyjny. Choć niektórzy twierdzą, że ta działalność amatorska się zużyła to ja się z tym nie zgadzam – po prostu nie jest ona doceniana. To wszystko składa się na to, że Festiwal ma swoją renomę i trwale wpisał się w kalendarz imprez na Podkarpaciu.
Mówi Mariusz Grudzień - Dyrektor Festiwalu:
{audio}M_Grudzien.mp3{/audio}
Rozmawiał Roman Rzońca
Aleksandra Kisio bardzo dobrze wspomina pracę na planie reklamy u boku Kevina Spaceya. Aktorka cieszy się, że udało im się odkryć wspólną pasję – jazdę na nartach. Przy okazji współpracy aktorka zaobserwowała też różnice w zwyczajach aktorów polskich i amerykańskich na planie filmowym.
Polska aktorka przyznaje, że choć nie miała zbyt dużo czasu na rozmowę z Kevinem Spaceyem, to jednak udało im się wymienić parę spostrzeżeń. Rozmawiali między innymi o ich wspólnej pasji, jaką jest jazda na nartach. Poza tym Kevin Spacey był zainteresowany karierą Aleksandry Kisio. Aktorka podkreśla jednak, że rozmowa i praca nie miały absolutnie charakteru damsko-męskiego, a raczej kumpelski.
– Okazało się, że mamy wspólną pasję – jazdę na nartach. Akurat Kevin wybierał się na narty do Szwajcarii i rozmawialiśmy o tym, które miejsca są fajne, które on lubi, a które ja lubię. Niestety, ominęła mnie kolacja po kręceniu reklamy, ponieważ musiałam lecieć na zdjęcia do Wrocławia. Bardzo tego żałuję, bo myślę, że tam Kevin bardziej się otworzył i można z nim było poruszyć więcej tematów. Ale ogólnie na planie było bardzo sympatycznie – mówi agencji informacyjnej Newseria Lifestyle Aleksandra Kisio.
Mówi: Aleksandra Kisio - aktorka
Aktorka podkreśla, że Kevin Spacey, mimo ogromnych osiągnięć, pozostał osobą bardzo skromną i pracowitą. Aleksandra Kisio zwróciła też uwagę na to, że praca na planie w Hollywood różni się od pracy w Polsce. Tam aktor ma do dyspozycji osobistą ekipę złożoną z makijażysty, fryzjera i asystentów, przez co jest trochę odcięty od reszty ludzi na planie i kontaktuje się tylko z reżyserem czy partnerującym mu aktorem.
– Aktor w Ameryce, kiedy wchodzi na plan, nie wita się z całą ekipą i ze wszystkimi po kolei tak jak to u nas bywa, gdzie mamy bardzo często kumpelskie kontakty. Wita się tylko z reżyserem, operatorem i aktorem, który z nim gra. Reszta go nie interesuje. Natomiast, jeśli chodzi o kontakt, to jest to przemiły człowiek. Na początku byłam oczywiście bardzo spięta, ale po próbie z reżyserem Wojtkiem Smarzowskim już się troszeczkę wyluzowałam i na planie traktowałam Kevina Spaceya po prostu jako partnera – opowiada Aleksandra Kisio.
Aleksandra Kisio to polska aktorka, znana głównie z seriali. Ukończyła studia na kierunku produkcja filmowa i telewizyjna w łódzkiej PWSFTViT. Uznanie przyniosła jej rola w filmie „Edi” Piotra Trzaskalskiego.
źródło: newseria.pl
W związku z nadchodzącymi Mistrzostwami Polski Służb Mundurowych w Kickboxingu rozmawiam z mjr Jerzym Bassa, z-cą dyr. Zakładu Karnego w Rzeszowie, a także zawodnikiem i jednocześnie sędzią międzynarodowym tej dyscypliny. Jest organizatorem tej imprezy z ramienia Służby Więziennej.
Informacje o imprezie
Od jak dawna zajmuje się Pan Kickboxingiem?
Jestem założycielem Kickboxingu w Rzeszowie, a było to w roku 1985. Z pomocą mojego ówczesnego trenera spowodowaliśmy, że ta dyscyplina nabierała na popularności i w ten sposób, jako zawodnik stałem się również trenerem i międzynarodowym sędzią tej dyscypliny.
Jako przedstawiciel Zakładu Karnego w Rzeszowie jest Pan organizatorem Mistrzostw Polski Służb Mundurowych w Kickboxingu, które odbędą się 21-22 czerwca 2014 r. w Rzeszowie. Jest to już druga edycja. Skąd pomysł na takie zawody?
Ten sport to moja pasja, pomimo, że oddaje się służbie mundurowej z racji wykonywanego zawodu moim marzeniem od wielu lat było to, żeby przeprowadzić rywalizację wśród funkcjonariuszy mundurowych. Do tej pory nie było zawodów w tej dyscyplinie. Były już rozgrywki w piłce nożnej, badmintonie, ping-pongu, a mnie brakowało czegoś, co dotyczy sportów walki. Dzięki przychylności dyrektora okręgowego udało się zorganizować w tamtym roku pierwsze Mistrzostwa Polski Służb Mundurowych, a w tym roku odbędzie się kolejna druga edycja, jako kontynuacja tej imprezy.
Jaki jest ten sport i czego uczy?
Zajmuję się nie tylko kick boxingiem, ale w ogóle różnymi sztukami walk. Jeśli chodzi o ten rodzaj sportu to kick boxing jest takim sportem, który uczy odpowiedzialności, opanowania, jak też poprawia sprawność fizyczną. Właśnie te cechy charakteru są niezbędne dla wszystkich funkcjonariuszy, czy żołnierzy. Kickboxing uczy wytrwałości i dużej dyscypliny, ponieważ każdy człowiek chcąc osiągnąć jakiś pozytywny wynik musi być konsekwentny w swoich dążeniach i wytrwały w swoich postanowieniach. Podkreślić należ, że nie jest prawdą, iż sporty walki to takie „bicie po mordzie” (za przeproszeniem), jak się powszechnie mówi. Są różne odmiany kick boxingu np. semi-kontakt czyli pointfighting i kick-light. Pointfighting można porównać do szermierki na ręce i nogi, czysto techniczna impreza, gdzie niedopuszczalne jest zadawanie silnych uderzeń i jest to forma przerywana. Kick-light jest to technika ciągła i trochę zbliżona do K1, jednak zawodnicy muszą wykazać się umiejętnościami technicznymi i opanowaniem, ponieważ nie można doprowadzić do nokautu.
Jak to jest z sędziowaniem takich zawodów czy trudno jest oceniać to, co dzieje się w ułamku sekundy?
My, jako sędziowie uczymy się i nabieramy doświadczenia poprzez sędziowanie. Teraz nie mam już z tym problemów i łatwiej mi oceniać i decydować o przebiegu walk. Sędziowałem już różnego rodzaju mistrzostwa Europy, mistrzostwa Polski i wiele walk zawodowych. Na naszych Mistrzostwach Polski Służb Mundurowych będzie sześciu sędziów z klasą międzynarodową, tak więc wszyscy oni nie mają problemów z ocenianiem walk i sprawiedliwym werdyktem.
Proszę powiedzieć, jak można porównać bycie zawodnikiem, a bycie sędzią?
Nie tylko ja, jako sędzia biorący udział w walkach, ale ogólnie rzecz biorąc wszyscy zawodnicy mają świadomość, które uderzenia były zadane odpowiednio. Każdy ma w sobie tę cechę, która pozwala nam na ocenianie. Podczas zawodów są emocje, które mogą spowodować to, iż myślimy, że to, co zrobił nasz przeciwnik to jest na granicy faulu. Właśnie tu spełnia się rola sędziów, którzy chłodnym okiem mogą podjęć odpowiednią decyzję. Cała walka i każdy cios jest wykonywany dynamicznie, dlatego każdej walce przygląda się trzech sędziów, którzy muszą być zgodni, co do danego uderzenia lub zastosowanej techniki. Wtedy są przyznawane punkty, które decydują o zwycięstwie danego zawodnika.
Jakie dokładnie służby wezmą udział w tych zawodach, które organizujecie w Rzeszowie?
Przede wszystkim Policja, Straż Miejska, Strażacy, Służba Więzienna, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Wojsko Polskie, a także w tym roku na nasze zaproszenie przyjadą funkcjonariusze służb mundurowych ze Słowacji.
Jakie widzi Pan zalety takiej imprezy?
Taką naczelną zasadą tych mistrzostw jest integracja i duch fair play. Mamy możliwość pokazania nas, jako przedstawicieli służb mundurowych, że są to ludzie z pasją, a nie, jako aparat nacisku lub służb więziennych, którzy przetrzymują więźniów, policjantów, którzy wypisują mandaty. Mamy okazję urzeczywistnić charakter i sprawności fizyczną ludzi, którzy na co dzień wykonują swój zawód, ale również ludzi, którzy mają w swoim życiu jakiś cel, jakim jest na przykład uprawianie sportów walki. Bardzo ważnym elementem dla nas, jako organizatorów jest to, że przyczyniamy się do integracji służb mundurowych. Zależy nam na tym, aby społeczeństwo miało możliwość poznanie „ludzkiej twarzy” nas, jako funkcjonariuszy.
Podczas zawodów towarzyszyć też będzie występ zespołów muzycznych na scenie. Jak może Pan skomentować połączenie sportu i śpiewu?
Uważam, że połączenie sportu i kultury posiada pozytywne relacje, które się uzupełniają. Ludzie, którzy uprawiają sporty walki to ludzie na poziomie, z charakterem. Muzycy, artyści również należą do grupy osób, które muszą mieć upór do działania i właśnie te cech się wzajemnie uzupełniają. Cała impreza jest dla społeczeństwa pewną motywacją do wspaniałego spędzania czasu, jak również integrowania społeczeństwa z ludźmi, którzy na co dzień nie są tak dostępni – mam na uwadze funkcjonariuszy i artystów. Od czasu do czasu zdarza nam się spotkać na naszej drodze policjanta, który wypisze nam mandat. Ze służbą więzienną w ogóle nie mamy do czynienia, chyba, że jesteśmy skazanymi. Strażak, który gasi pożar lub pomaga w ratowaniu podczas wypadków samochodowych również nie jest tak częstą osobą do rozmowy czy poznania jego charakteru. Prezentacja służb i artystów to przekaz, że ludzie, którzy pracują wokół nas są takimi samymi ludźmi, jak my wszyscy, że mają ciekawe zainteresowania, pasje, że spełniają się nie tylko, jako pracownik państwowy, czy gwiazda sceny, ale również mają rodziny i poza pracą mają swoje hobby, talenty, zamiłowania czy zapał do różnych rzeczy.Jaka grupa funkcjonariuszy jest najmocniejsza, jeśli chodzi o szanse w mistrzostwach?
Poziom jest bardzo wyrównany. Nadmienię, że podczas tegorocznych mistrzostw wystąpi wielu medalistów Mistrzostw Europy w Kickboxingu, a także zawodnicy, którzy profesjonalnie zajmują się tym sportem. W tamtym roku najlepszym zawodnikiem okazał się żołnierz z Wojsk Powietrzno-Desantowych z Krakowa, a najlepszą ekipą była ekipa strażacka z OSP. W tym roku trudno jest oceniać szanse poszczególnych zawodników, bo jest ich naprawdę bardzo dużo (na chwilę obecną zarejestrowanych jest ponad 150 uczestników). Już niebawem poznamy wyniki, a wyniki zweryfikuje mata.
Co można powiedzieć na temat więzi wśród służb mundurowych? Czy impreza tego typu czyli Mistrzostwa w Kickboxingu integruje ludzi biorących w niej udział?
Oczywiści, że tak. Między ludźmi – funkcjonariuszami mundurowymi zarysowuje się bliskość, koleżeństwo, a nawet przyjaźń. Każde uczestnictwo we wspólnych zawodach jest spoiwem w relacjach między nami. Wspólne obcowanie to wspólna radość. Właśnie ten element integracji jest dla nas, jako organizatorów bardzo ważny. Z mojego punktu widzenia mogą powiedzieć, że taką wspaniałą atmosferę, jaka panuje podczas tej imprezy rzadko się spotyka. Podczas współzawodnictwa jest tak, że jeśli brakuje przeciwnikowi jakiegoś elementu typu kask czy rękawice to przynoszą mu go i pożyczają mu bez najmniejszych problemów, aby mógł wystąpić. Na macie jest tzw. zdrowa rywalizacja, poza matą jest przyjaźń, wspólne rozmowy, wymiana doświadczeń i rady starszych kolegów.
Zapraszamy wszystkich mieszkańców Rzeszowa na te zawody, które odbędą się 21 i 22 czerwca 2014 roku w Hali ROSiR przy ul. Pułaskiego 13 oraz do parku, który sąsiaduje z tą halą sportową, gdzie odbędą się liczne koncerty, będzie również film w reż. Macieja Słysza „Za pięć dwunasta” oraz prezentacja rzeszowskich formacji mundurowych.
Strona Zakładu Karnego w Rzeszowie
Facebook: https://www.facebook.com/kickboxingSW
Dziękuję za rozmowę
Roman Rzońca
Wiesław Kisiel (7 dan) - sędzia międzynarodowy International Budo Federation (IBF), trener ju-jitsu i karate. Założyciel Podkarpackiej Szkoły Ju-Jitsu Karate w Rzeszowie. „…Karate wyrobiło we mnie pozytywne nastawienie do świata. Dzięki karate życie dla mnie jest łatwiejsze…”
Skąd wzięła się Twoja pasja do sztuk walki?
Wzrastałem w rodzinie o dużych tradycjach patriotycznych. Dziadek był żołnierzem AK. W czasie wojny od Gestapo dostał dwa wyroki śmierci, jednak dzięki opatrzności Bożej wyszedł z tego cało. Działał w strukturach Armii Krajowej, jako żołnierz do zadań specjalnych. Jego najmłodszy syn, a mój wujek był od najwcześniejszych lat miłośnikiem sztuk walki. Opowiadał mi dużo o różnych sposobach walki pod tzw. groźną ulicę. Sam zajmował się i trenował różne systemy walki wręcz oraz uprawiał wiele dyscyplin sportowych. Od dziecka byłem pod urokiem wysokiej sprawności mego wujka. Znakomicie pływał, rzucał nożami, boksował, potrafił kopać z wyskoku, znał szermierkę, chodził na rękach i wykonywał salta, jednym słowem „świetny komandos”. To on zaszczepił we mnie zamiłowanie do sportu a zwłaszcza do sportów walki. Moja pasja rodziła się na bazie doświadczeń i przekazów ustnych ze strony moich najbliższych członków rodziny.
Przodków moich bogate doświadczenia ukierunkowały we mnie przekonanie o słuszności w wyborze tej właśnie drogi-drogi sztuk i sportów walki. Odkryłem, że właśnie w życiu sporty walki mają pewne pokoleniowe przesłanie i oprócz tego, że można czuć się bezpiecznie w życiu, to również i to, że ćwicząc systematycznie sztuki walki mają one ogromny wpływ na charakter i osobowość człowieka. Pamiętam, jak często wujek powtarzał mi, że ludzie ćwiczący sporty walki mają mocne charaktery i silną osobowość. Mówiąc krótko chcę podkreślić ogromny i pozytywny wpływ moich krewnych na moje obecne zainteresowania sportami i sztukami walki oraz sportem.
Pierwsze treningi u wujka miały charakter prywatnych lekcji. Uczył mnie tych wszystkich umiejętności, które sam posiadał, czyli: chodzenia na rękach, wykonywania fikołków, padów oraz salta; boksowania, rzucania nożem w pień drzewa, a także pływania. Te jakże malownicze początki dały mocne podwaliny pod przyszłe zainteresowania walką wręcz. Taka była w skrócie moja opowiedziana krótka wstępna historia wchodzenia w sztuki i sporty walki. W miarę wzrastania stało się to wielką pasją i sposobem na całe moje udane życie, pełne pozytywnych wrażeń i doświadczeń.
Otworzyłaś Podkarpacką Szkołę Ju-Jitsu Karate, jacy ludzie trafiają do niej?
Na bazie kilkunastu lat treningów u wielu mistrzów różnych dalekowschodnich i naszych systemów walki wręcz powołałem do istnienia 15 lat temu najpierw Podkarpacką Szkołę Praktycznej Samoobrony, przekształconą później w Podkarpacką Szkołę Ju-Jitsu Karate.
Dzisiejsza młodzież interesująca się walką wręcz dzieli się na dwie kategorie: jedni, którzy chcą się uczyć walki „pod tzw. ulicę”, żeby się bić w „ustawkach” i grandzić na ulicy, która mnie nie interesuje a druga grupa to ludzie, którzy poszukują utylitarnych i wyższych wartości w sztukach walki, aby przez naukę samoobrony czuć się bezpiecznie oraz wzmocnić się psychicznie i fizycznie. Uważam, że moja szkoła należy do tych instytucji, która zrzesza właśnie tę drugą grupę ludzi. Ludzi, którzy chcą żyć na co dzień bez lęku, którzy poszukują wyższych wartości niż przeciętne a także którzy kształtują swoją osobowość przez ciężki trening wyrabiając swój charakter.
Generalnie zrzeszam ludzi przeciętnych, a nawet powiedziałbym słabych, potrzebujących pomocy, mających niekiedy pewne kompleksy. Z czasem ci ludzie nabierają pewności siebie i zaufania a z czasem zmieniają się w zdrowych i pewnych siebie członków społeczności w których żyją.
W mojej szkole treningi wymagają pewnego etosu i określonych zasad. Mówiąc otwarcie o tych zasadach staram się o to aby każdy akceptował siebie i drugiego współpartnera po to aby miał szansę w wyniku wieloletniego treningu na przeistoczenie się wewnętrzne do takiego stopnia o jakim marzył przed przyjściem na salę.
Jak dostosować ćwiczenia do odpowiedniego człowieka, czy w ogóle jest to ważna kwestia?
Kształtuję trzy grupy ludzi. Rodzaj zajęć i dobór ćwiczeń uzależniony jest od tego, dla której grupy ludzi został stworzony. Pierwsza grupa to zajęcia dla dzieci młodszych(od 5-tego roku życia) i starszych, które wykonują rozbudowane ćwiczenia ogólnorozwojowe przez co kształtują się ich cechy motoryczne oraz podstawy techniczne z walki wręcz. Zaszczepiony mały dzieciak do ruchu przechodzi do dalszego etapu szkolenia, który przeradza się w sport amatorski, a z czasem nawet w pełni profesjonalny. Dla pozostałych to etap nauki osobistej samoobrony na bazie trzech systemów: ju-jitsu, all style karate i kick-boxingu. Druga grupa to młodzież i studenci. Oni potrzebują się kształcić w kierunku samoobrony dla siebie, albo w kierunku samoobrony pod przyszłą służbę mundurową. Treningi tutaj obejmują pogłębioną gimnastykę, ćwiczenia ogólnorozwojowe i wzmacniające, samoobronę na bazie wspomnianych wcześniej systemów i posługiwanie się bronią technik interwencji.
To wszystko można poznać i nauczyć się w mojej szkole. Trzecią grupą są dorośli. Do nich należą lekarze, biznesmeni, nauczyciele, prawnicy i inni różnych zawodów. Oni trenują dla pasji, bo kochają kimono i chcą wzmocnić się wewnętrznie, poprawić kondycję i ogólne samopoczucie. Zdają egzaminy, zdobywają kolejne pasy i traktują to jedni bardzo serio a drudzy jako świetną zabawę.
„Sztuka walki bez walki..”, jak powiedział w jednym ze swoich filmów Bruce Lee. Czy uprawianie sportów walki może pomóc w wyładowaniu swoich złości i napięć?
Zdecydowanie tak. W swoim domu mam siłownię i salkę treningową z lustrami, w której wiszą worki bokserskie i jest wiele różnych przyrządów do ćwiczeń. Podam pewien przykład. Gdy żona jest zdenerwowana to mówi coś w tym stylu „chyba zaraz pójdę i skopię worek bokserski, aby wyładować swoją agresję” – jest coś w tym stwierdzeniu. To tylko przykład słownej werbalizacji swoich emocji, ale wysiłek fizyczny daje właśnie taką możliwość wyładowania swojej agresji, stresu i zmęczenia psychicznego, którego w dzisiejszych czasach nie brakuje nikomu.
Każdy młody człowiek, który ma w sobie naddatki energetyczne powinien wykonywać ćwiczenia fizyczne. Uważam, że to powinno być antidotum dla dzisiejszej roszczeniowej młodzieży, która tak szybko dorasta dzięki modyfikowanej żywności. Jest tyle problemów z dzisiejszą młodzieżą a zwłaszcza gimnazjalną, ponieważ nie jest ona odpowiednio ukierunkowywana przez rodziców, jest tylko chowana w domu a wcale nie jest wychowywana. Szybko dorasta fizycznie a za wolno wzrasta wewnętrznie, emocjonalnie i osobowościowo. Ważną rzeczą jest to, aby ukierunkowywać i wychowywać od najmłodszych lat. Jak mówiłem wcześniej o swoim dzieciństwie cały proces kształtowania zaczyna się od małego dziecka. Trzeba zaszczepić w młodym człowieku zamiłowanie do ruchu fizycznego już w okresie dziecięcym aby wyrobić tzw. nawyk ruchowy. Patrząc na sali treningowej na te małe dzieciaczki wiem, że dzięki rozsądnej polityce wychowawczej ich rodziców i kształtowaniu osobowości nie będzie problemów z przyszłą młodzieżą. Inwestycja w dziecko i dawanie mu możliwości wyładowywania się emocjonalnego właśnie przez uprawianie sportu daje pewność na przyszłość, że to odbije się pozytywnie na całym przyszłym jego życiu.
Nie chodzi tylko o rozładowanie energii negatywnej, ale głównie i o to, żeby wyrabiać czy budować w sobie pokłady energii dodatniej przez pozytywne przeżywanie. Jeden z moich trenerów opowiadał, że: „…jeśli przychodzisz na trening z wielkim problemem to dzięki wysiłkowi fizycznemu z treningu wychodzisz z wiele mniejszym problemem, dziesięć razy mniejszym niż przed treningiem”. Solidny trening powoduje rozładowanie wszystkich negatywnych emocji, a czas spędzony na sali napełnia nas zadowoleniem, większą pewnością siebie, i daje pozytywną energią i większą wiarę w swoje możliwości życiowe.
Jesteś sędzią międzynarodowym, powiedz coś o tej funkcji. Sędzia musi rozstrzygać o tym, kto wygrał w pojedynku.
Sędziuję już od kilku lat na wielu imprezach międzynarodowych m.in. na mistrzostwach świata, Europy i innych. Działam w strukturach International Budo Federation (IBF). Jest to profesjonalna federacja amatorska o zasięgu międzynarodowym. Zrzesza kilkadziesiąt państw z kilku kontynentów.
Jeżdżąc na te zawody muszę powiedzieć, że praca jest ciężka, bo sędziuje się nierzadko cały dzień lub dwa. Sędziowanie jest odpowiedzialną funkcją i niełatwą przy takiej specyfice, jaką są sporty walki. Trzeba posiadać dobrą wiedzę z zakresu wielu sztuk i sportów walki oraz percepcję wzrokową i słuchową, aby wyłapywać wszystkie szczegóły walki. Jeśli walczą zawodnicy o wyrównanych umiejętnościach to trzeba szczególnie zwracać uwagę na drobne, czasem decydujące detale podczas walki. W trakcie takiego starcia, które trwa dwie, trzy minuty dochodzi do serii kilkudziesięciu ciosów czy kopnięć. Generalnie na macie jest czterech sędziów punktowych i jeden sędzia główny (matowy). To on z pomocą sędziów punktowych decyduje jako arbiter o ostatecznym werdykcie walki.
Powiedz czym różni się semi-kontakt od light-kontaktu lub co to są kata?
Semi-kontakt jest formułą walki do tzw. pierwszego kontaktu, podobnie jak to jest w szermierce, chodzi o to kto zada pierwszy celny cios czy kopniecie. Są to walki realne, w których są bardzo ważne umiejętności techniczne i odpowiednie wyszkolenie. Zawodnicy biorący udział w walkach semi-kontaktowych z czasem przechodzą do drugiego etapu walk light-kontaktowych, trochę cięższych wytrzymałościowo i wymagających większych predyspozycji wolicjonalnych.
Light-kontakt jest walką ciągłą (przerywaną sporadycznie), gdzie zawodnicy zadają określoną serię ciosów i te ciosy są liczone przez sędziów punktowych. Wygrywa zawodnik, który zada więcej celnych ciosów czy kopnieć. Oczywiście jest określony czas walki, który trwa od 2-3 minut.
Jest jeszcze tzw. full-kontakt, walka bez większych ograniczeń. Występują tu różnorodne rodzaje odmian walk full-kontaktowych w różnych federacjach; są walki bez kopnięć na nogi, a także i z kopnięciami na nogi tzw. low kingiem(okrężne kopnięcie dolne na nogi).
Na zawodach występuje również rywalizacja w formule tzw. kata. Kata jest walką z cieniem. Jest ona reżyserowana, planowana z dużą dozą choreografii, własnego pomysłu i fantazji. Podczas takiego pokazu jest oceniany styl, pozycje, piękno wykonania formy, dynamika ruchu itp.
Formy kata mogą różnić się między stylami czy systemami prezentowanymi przez zawodników z różnych krajów i federacji. Mogą to być różne stylowe odmiany, które trzeba odpowiednio do danego systemu ocenić. Mogą to być kata z kung-fu czy kata z karate. Mają one całkiem inny charakter a mimo to można je porównać w ramach regulaminowej walki o prymat zwycięstwa.
Dobrze wyszkolona kadra sędziowska ma obowiązek odpowiednio do stylu ocenić poziom technicznego przygotowania do występów określonego zawodnika.
Co chciałbyś osiągnąć jeszcze w swoim życiu i jakie masz marzenia?
Otworzyłem ostatnio przewód doktorski z historii sportów walki, co było od wielu lat moim cichym marzeniem, no i oczywiście chciałbym go w przyszłym roku zamknąć. Oprócz karate zajmuję się zawodowo i ju-jitsu. Zauważyłem z czasem że ten styl jest o wiele bogatszy niż karate, dlatego też przekształciłem moją szkołę z tradycyjnej samoobrony na bazie karate w szkołę opartą na karate, ju-jitsu i kick-boxingu.
Każdy człowiek powinien dążyć do większego dobra wokół siebie i ja będąc z natury profesjonalistą również dążę do większej doskonałości w tym, co robię. Dlatego też może trochę większe ambicje i w dziedzinie naukowej aby zdobyć stopień doktora nauk humanistycznych z historii ju-jitsu w Polsce.
Podsumujmy to wszystko i powiedz mi, czym dla Ciebie jest karate, jakie korzyści są z uprawiania tej sztuki walki.
Dla mnie karate jest specyficzną drogą. Sama nazwa karate-do mówi o tym (do - [jap.] – droga). Ta moja pasja, której poświęciłem tak wiele lat, że mógłbym zdobyć profesurę w tym zakresie; jest sensem mego życia. Ćwicząc sam ze sobą i trenując innych, (przez moje ręce przewinęło się kilka tysięcy ludzi na przestrzeni ponad 30 lat w kilku gminach i powiatach) muszę stwierdzić, że karate wyrobiło we mnie pozytywne nastawienie do świata. Życie dzięki karate jest łatwiejsze i prostsze; mogę innym polecić taki właśnie styl życia a pozytywne nastawienie do działania, myślenia i w ogóle podejścia do życia może stać się ich udziałem.
Sztuki walki są magnesem, który przyciąga do siebie ludzi i przez to stają się wspaniałym sposobem na życie.
Co mógłbyś radzić innym?
Doradzam, aby rodzice ukierunkowywali swoje dzieci w kierunku takiej właśnie drogi – może drogi sportów walki, bo jest to bardzo dobra, choć wymagająca dużych wyrzeczeń droga życia. Wszystkie dyscypliny sportowe kształtują osobowość człowieka, ale tylko sztuki walki wyrabiają mocy charakter.
Rozmawiał Roman Rzońca