W tej chwili wróciłam z 10-tego festiwalu filmów optymistycznych, który już kolejny dzień odbywa się w Wojewódzkim Domu Kultury w Rzeszowie. Przed wyruszeniem na tą przygodę zastanawiałam się, czy nazwa będzie adekwatna do prezentowanych filmów, czy są to faktycznie filmy warte obejrzenia? Na te i inne swoje pytania po obejrzeniu tylko jednego bloku jestem w stanie odpowiedzieć – TAK! Byłam na części, w której filmy zostały ułożone (nie wiem czy taki był zamiar) w takiej konwencji, w której od cięższej tematyki w filmie „Mechanizm obronny”, opowiadający w ciekawy sposób historię tzw. zagranicznych misji wojskowych m. in. w Iraku, poprzez mistrzowską zabawę światłem i cieniem Leszka Buzderowicza, dotarliśmy do filmu, który osobiście dla mnie z głupiej tematyki, wydawać by się mogło, pozostawił pytanie o wartość prawdy, o relacje między dwojgiem kochających się lub niekoniecznie kochających się ludzi, o przyjaźń, ale wszystko to obdarzone duża dawką optymizmu właśnie. Wychodząc na spotkanie z kinem optymistycznym miałam dużo wątpliwości, co tam spotkam. Wyszłam zadowolona i w dodatku z olbrzymią dawką humoru, wrażeń, dźwięków i satysfakcji ze sposobu prowadzenia spotkania. Pozostał niedosyt, aby go zapełnić jeszcze. Mam raczej małe szanse, żeby uczestniczyć w pozostałych dniach festiwalowych i spełnić swoje chęci nasycenia oka i serca, ale zachęcam tych, którzy się jeszcze zastanawiają.
Optymistka
{jcomments on}